W dniu 28 października 2024 roku, w siedzibie Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” przedstawiciele organizacji pracowników i pracodawców, wchodzących w skład Rady Dialogu Społecznego spotkali się z delegacją Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) Parlamentu Europejskiego.
Otwierając spotkanie Bartłomiej Mickiewicz, Zastępca Przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, członek Rady Dialogu Społecznego wyraził zadowolenie, że Li Anderson, Przewodniczącą Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) w Parlamencie Europejskim wraz z delegacją odwiedziła zebranych w tak szczególnym miejscu, jakim jest Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”.
Przypomniał, że w Polsce dialog społeczny trwa od 30 lat i uczestniczą w nim trzy strony: rządowa, pracodawców i związków zawodowych. Jak zauważył, formuła ta „czasem z większymi, czasem z mniejszymi sukcesami, ale sprawdza się bardzo dobrze”. Udało się do tej pory omówić wiele trudnych spraw, rozwiązać wiele kwestii, a wiele jeszcze przed stronami.
„W tej chwili pracujemy nad nowelizacją ustawy o Radzie Dialogu Społecznego po to, żeby ten dialog jeszcze bardziej wzmocnić, żeby pewne mechanizmy, które uznaliśmy za konieczne do zmiany zmienić, tak aby jeszcze bardziej usprawnić ten dialog społeczny w Polsce. Jeszcze raz bardzo się cieszymy z tego spotkania. Mamy nadzieję, że wiele rzeczy się dowiemy” - mówił.
Li Anderson, Przewodniczącą Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) w Parlamencie Europejskim podziękowała za zaproszenie i możliwość wystąpienia w Centrum Partnerstwa Społecznego. W swoim wystąpieniu przybliżyła zebranym zakres prac, jakimi zajmuje się Komisja. Wyraziła także zainteresowanie sytuacją dialogu społecznego w Polsce, i współpracą na rzecz wzmocnienia dialogu społecznego na poziomie europejskim. Pytała o polskie podejście do podwyżek płacy minimalnej oraz o plany rozszerzenia zakresu obowiązywania układów zbiorowych, w tym prac nad planem działania na rzecz rokowań zbiorowych. W kontekście trwającego kryzysu migracyjnego interesowały ją doświadczenia Polski w zakresie integracji uchodźców z Ukrainy.
Piotr Ostrowski, Wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego, Przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, mówił, że ważnym punktem odniesienia dla dialogu społecznego w Polsce jest rekomendacja dotycząca dialogu społecznego z poziomu europejskiego.
„Po pierwsze, mamy tam bardzo jasną definicję dialogu społecznego, która w Polsce nie zawsze jest jasna i nie wszyscy ją podzielają. Definicja jest następująca: «Dialog społeczny ma miejsce pomiędzy związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców». Nie ma tutaj miejsca na organizacje pozarządowe, nie ma tutaj miejsca na rozszerzanie tego pojęcia. Dialog społeczny jest zatem bardzo precyzyjnie definiowany w tym zaleceniu i pierwszy postulat z naszej strony jest taki, aby wszyscy w Polsce podzielali ten sam pogląd i zgadzali się co do tej definicji. A jak powiedziałem, nie zawsze to jest tak rozumiane. Niejednokrotnie przez dialog społeczny jest rozumiana przestrzeń wymiany pomiędzy także innymi podmiotami” - mówił.
Kontynuując wypowiedź o dialogu społecznym w Polsce podkreślił, że ten dialog toczy się pomiędzy związkami zawodowymi, przedstawicielami pracowników i organizacjami pracodawców, czyli przedstawicielami pracodawców. Dodał, że dialog społeczny ma wiele wymiarów w Polsce.
„Moglibyśmy mówić o dialogu społecznym na poziomie centralnym i jesteśmy w tym miejscu, gdzie jako Rada Dialogu Społecznego się spotykamy. Nasza Rada Dialogu Społecznego ma swoje zespoły problemowe, możemy je roboczo nazywać komitetami, które są wyspecjalizowane w pewnych szczegółowych obszarach prowadzenia dialogu społecznego i właśnie w tym budynku te zespoły problemowe się spotykają. Mamy także dialog społeczny na poziomie regionalnym. W każdym z 16 województw mamy komisje regionalne dialogu społecznego. Mamy też dialog społeczny na poziomie branżowym i kilkanaście takich branżowych czy sektorowych zespołów z różnych sektorów gospodarki czy też rynku pracy. Jest też dialog społeczny na poziomie przedsiębiorstw, który powinien być prowadzony w ramach negocjacji zbiorowych i kończyć się układami zbiorowymi pracy. I mógłbym powiedzieć, że ten dialog społeczny ma się najlepiej na poziomie centralnym, a najgorzej na poziomie przedsiębiorstwa” – zaznaczył.
Dodał, że związki zawodowe nieustannie powtarzają, że dialog społeczny na poziomie sektorowym powinien być wzmocniony. Wiele sektorowych zespołów nie spotyka się, wiele zespołów branżowych ma trudności w prowadzeniu dialogu społecznego.
„Nie ma co narzekać na dialog społeczny na poziomie centralnym, krajowym, a także zespołów problemowych na poziomie krajowym. Dialog regionalny także działa, natomiast mamy dużo do zrobienia jeśli chodzi o dialog społeczny sektorowy i niesłychanie dużo do zrobienia jeśli chodzi o negocjacje zbiorowe czy układy zbiorowe pracy. My jako związki zawodowe bardzo liczymy na to, że dyrektywa w sprawie adekwatnych minimalnych wynagrodzeń w Unii Europejskiej zostanie szybko implementowana, i to właściwie. Szczególnie mam tu na myśli artykuł 4 tej dyrektywy, który mówi o wzmocnieniu układów zbiorowych pracy. Jako związki zawodowe mocno włączyliśmy się w ten proces, aby nie tylko ta implementacja nastąpiła szybko, ale nastąpiła we właściwy sposób, aby polskie prawodawstwo i polska praktyka doprowadziła do tego, że faktycznie będziemy dążyć do objęcia 80% pracowników w Polsce układami zbiorowymi pracy” - zauważył.
Przypomniał, że Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych niedawno przesłało swoje propozycje do planów na rzecz wzmocnienia układów zbiorowych pracy. Trwa obecnie ustalanie ostatecznej treści ustawy, która ma być formą implementacji tej dyrektywy. Wyraził nadzieję, że uda się implementować tę dyrektywę w miarę szybko, i w taki sposób, że będzie coraz więcej układów zbiorowych nie tylko na poziomie przedsiębiorstwa, ale także na poziomie branż, sektorowych układów zbiorowych pracy. Podkreślił, że taki jest cel i wspólny głos związków zawodowych w Polsce.
W swoim wystąpieniu przybliżył także delegacji Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) Parlamentu Europejskiego polskie prawodawstwo dotyczące dialogu społecznego.
„Mamy całkiem niezłe prawodawstwo dotyczące dialogu społecznego. Wymaga ono nieustannych korekt i doprecyzowań, ale z pewnością nie jest złe. Moim zdaniem bardzo wiele zależy od tego, czy strony chcą, żeby ten dialog prowadzić w dobrej wierze. Niestety odnoszę wrażenie, że nie zawsze tak jest. Mogę powiedzieć, że bardzo dobrze współpracuje nam się w dialogu autonomicznym. Mamy wiele dobrych, wspólnych stanowisk z organizacjami pracodawców. Jest sporo problemów, jeśli chodzi o stronę rządową. Naszym zdaniem, to jest moja osobista opinia, dobrze wygląda ten dialog, jeśli chodzi o ministerstwo pracy. Dobrze wygląda ten dialog, jeśli chodzi o ministerstwo finansów, ale nie wszędzie tak jest. Ze strony wielu resortów nie ma takiego poczucia, że ten dialog jest faktycznie potrzebny, i że warto rozmawiać z partnerami społecznymi na temat różnych obszarów polityki społeczno-gospodarczej. Przykładem może być temat, który jest też ważnym tematem na poziomie europejskim, czyli polityka przemysłowa” - wyjaśnił.
Zdaniem prelegenta, nie mamy polityki przemysłowej i nie wiadomo z kim ze strony rządowej rozmawiać, bo jest to „rozczłonkowane” po wielu ministerstwach. Sprawia to, że występują problemy w przemyśle, w tym te dotyczące rozmów o jego przyszłości. Jest to istotna kwestia chociażby w przededniu polskiej prezydencji w Radzie UE. Temat polityki przemysłowej z pewnością będzie ważny, biorąc pod uwagę, że Ursula von der Leyen zapowiedziała w ciągu swoich pierwszych 100 dni, że taką politykę przemysłową na poziomie Komisji Europejskiej ogłosi.
„Jeśli chodzi o dialog społeczny z punktu widzenia rządu, nie zawsze jest idealnie i oczekiwalibyśmy ze wszystkich kierunków właściwego podejścia do dialogu społecznego z takim przekonaniem, że on jest potrzebny, że on jest fundamentalnym elementem kształtowania ładu społeczno-gospodarczego, zwłaszcza, że pojęcie społecznej gospodarki rynkowej mamy wpisane do polskiej konstytucji. I ostatnia sprawa to są partnerzy społeczni. Tutaj akurat w legislacji mamy sporo do zrobienia. Mamy problem, mówię to jako przedstawiciel związków zawodowych, że jest dużo organizacji pracodawców. Polskie przepisy dotyczące dialogu społecznego są dosyć liberalne i pozwalają na tworzenie wielu organizacji pracodawców, co utrudnia dialog społeczny. W tej chwili mamy w dialogu społecznym trzy reprezentatywne związki zawodowe i aż siedem reprezentatywnych organizacji pracodawców. To utrudnia dialog społeczny, to utrudnia uzgadnianie stanowisk, to prowadzi do tego, że niejednokrotnie ten dialog jest wydłużany, przeciągany. Jak wcześniej powiedziałem, że dobrze nam się współpracuje, ale coraz trudniej ten dialog społeczny prowadzić przy takiej ilości organizacji” - stwierdził.
Wspomniał, że partnerzy społeczni otrzymują środki publiczne, finansowe na prowadzenie dialogu społecznego i niestety obecnie te środki dzielone są na organizacje, a nie na strony. Mnogość organizacji pracodawców powoduje, że ta określona suma finansowania na partnerów społecznych jest dzielona na poszczególne organizacje.
„My jako związki zawodowe dążymy do tego, aby te środki na prowadzenie dialogu społecznego były dzielone najpierw na strony, czyli najpierw na związki zawodowe i na organizacje pracodawców, a potem na organizacje pracodawców w ramach poszczególnej strony. Bo w tej chwili no niestety związki zawodowe są poszkodowane i dostają mniej środków na funkcjonowanie, a wynika to z tego, że mamy coraz więcej organizacji pracodawców, które są reprezentatywne i funkcjonują w dialogu społecznym. Ale na ostatnim spotkaniu dialogu społecznego otrzymaliśmy zapewnienie, że pojawi się propozycja ze strony rządu, która miałaby te kwestie uregulować” - przekazał.
Konrad Banecki, Wiceprezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Gospodarczego, w nawiązaniu do wypowiedzi Piotra Ostrowskiego poinformował, że reprezentuje najmłodszą organizację, która weszła do Rady Dialogu Społecznego. Dodał, że Polskie Towarzystwo Gospodarcze reprezentuje i chce reprezentować małe i średnie polskie przedsiębiorstwa a członkami są również duże firmy, w tym duże polskie firmy i korporacje międzynarodowe.
„Nie wydaje mi się, że nasza obecność w Radzie Dialogu Społecznego będzie utrudniała ten dialog. Uważamy, że małe i średnie firmy nie tylko w Polsce, ale i w Europie, ich ogromna rola w gospodarce stanowi o przewadze konkurencyjnej we współczesnej gospodarce, o innowacyjności i liczymy na to, że będziemy mogli wypracować dla tego sektora odpowiednie regulacje, bo dzisiaj polskie prawo pracy nie zauważa tego sektora. To znaczy te same przepisy obowiązują duże firmy, korporacje międzynarodowe, ale także przedsiębiorstwo, które zatrudnia sześciu czy ośmiu pracowników” - mówił.
Dodał, że jest przekonany, że jest duży obszar nie tylko jeżeli chodzi o legislację dotyczącą prawa pracy, ale dotyczącą też innych zagadnień związanych z obciążeniami podatkowymi, które mogą zwiększyć konkurencyjność tego sektora.
Arkadiusz Pączka, Wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, przyznał, że nie sposób się nie zgodzić z tym, co mówił Piotr Ostrowski. Jego zdaniem istotna jest kwestia tego, co osiąga się w dialogu społecznym. W jego odczuciu są spotkania, jest wymiana poglądów, ale często ta praca nie ma przełożenia na aspekt i zrozumienie po stronie rządowej.
„Po pierwsze przestrzeganie konsultacji społecznych i konsultacji aktów rządowych i transparentność wszystkich elementów tego procesu legislacyjnego łącznie z sejmem i senatem. Bo tak naprawdę to my jesteśmy tymi organizacjami, które są reprezentatywne i to my tak naprawdę powinniśmy w dużym stopniu móc z rządem dyskutować na temat zgłoszonych uwag i stanowisk. A często jest tak, że przy projektach ustaw robiona jest po prostu zwyczajna tabelka i jest napisane, że uwag nie uwzględniono bez żadnego komentarza. Tak naprawdę wiem, że rząd, który realizuje pewną politykę, przychodząc, wygrywając wybory, ma określone priorytety, powinien w większym stopniu być otwarty na uwagi i konsultacje ze strony partnerów społecznych, bo one tak naprawdę są uwagami praktyków rynkowych, nie tylko po stronie pracodawców, ale też po stronie odbiorców tych regulacji, czyli pracowników. Ja rozumiem perspektywę rządu, który ma określoną agendę legislacyjną, ale też w większym stopniu powinien tę agendę konsultować i przestrzegać zasad konsultacji, a nie np. przysyłać nam projekt ustawy w piątek z terminem do poniedziałku. To nie są zasady dialogu społecznego, a mówię o terminach konsultacji projektów społecznych. Po drugie, mam nadzieję, że tego też nie będzie, dochodziło do sytuacji w poprzednich rządach, że omijane były w ogóle konsultacje społeczne. Była stosowana ścieżka poselska. W Polsce jest dopuszczalna ścieżka zgłoszona w parlamencie przez posłów, tworzone było prawo bez dialogu społecznego. Coś, co tak naprawdę uważam, że bardzo odbija się na jakości w ogóle tworzonego prawa” - przekazał.
Zwrócił też uwagę na zaufanie, które zawsze w sferze dialogu społecznego było na niskim poziomie, co przekładało się później na jego jakość. W kontekście spotkań z partnerami społecznymi jego zdaniem powinny one odbywać się w różnej konfiguracji, nie tylko w Radzie Dialogu Społecznego, ale też bezpośrednio w resortach. Byłaby to możliwość przedstawienia własnych argumentacji firm zrzeszonych, czy też perspektywy pracowniczej w kontekście tworzonego prawa. Poruszył także temat nadregulacji w zakresie interpretacji dyrektyw europejskich. W Polsce występuje tak zwany gold-plating, czyli jeżeli wdrażamy jakąś dyrektywę, to jednocześnie proponujemy rozszerzenie jej o różne inne aspekty przy okazji wdrażania przepisów.
Odniósł się także do perspektywy układów zbiorowych i rozwoju ich na rynku polskim. Zgodził się z Piotrem Ostrowskim, że pewnego rodzaju problem jest reprezentatywność strony pracodawców. Wyraził swoje obawy co do kwestii związanej z zrzeszaniem się firm w organizacjach pracodawców.
„Mamy w Polsce dobrowolny obszar zrzeszania się firm w organizacjach pracodawców. Jednak widzę, że co do dużych firm to jest zrozumienie dla potrzeby zrzeszania się. Natomiast czym innym jest dzisiaj młode pokolenie, młodych firm, start-upów. Powiem tak już językiem młodzieżowym, mają nas za mocno przestarzałe organizacje i nie mają potrzeby zrzeszania się dzisiaj w organizacjach pracodawców. Nie odnoszę się do reprezentatywności strony związkowej, bo pewnie też koledzy mają swoje przemyślenia, ale ja tu mówię ze swojej perspektywy pracodawców i myślę, że to jest też powód dlaczego po naszej stronie jest aż siedem organizacji, a może zaraz będzie i więcej. I to jest duże wyzwanie w kontekście dialogu i też kolejnych aspektów, jak na przykład układy zbiorowe i jakość prowadzenia tego dialogu” – stwierdził.
Odpowiedział także na pytanie Li Anderson dot. pracowników z Ukrainy i polityki migracyjnej, która obecnie jest mocno pozycjonowana na agendzie europejskiej. Jego zdaniem, patrząc ze strony pracodawców, i polskiej polityki demograficznej, to napływ pracowników z Ukrainy pomógł nam w kontekście rynku pracy. Dużym wyzwaniem są przepisy, o których się dyskutuje w Polsce, dotyczące zmian form zatrudniania i obowiązku zatrudniania wszystkich pracowników na umowę o pracę, bez umów cywilnoprawnych. Kolejnym wyzwaniem zdaniem Arkadiusza Pączki będzie „wdrożenie dyrektywy dotyczącej pracy platformowej, w kontekście też pracowników zatrudnionych np. w branżach typu delivery i innych związanych, gdzie strona pracodawców będzie mocno oponowała w kontekście sztywnych zapisów regulacyjnych rynku pracy”.
„Jako pracodawcy bardzo mocno zwracamy uwagę na temat pozyskania pracowników z Ukrainy, odpowiadając na wyzwania, które dzisiaj mają pracodawcy i też spojrzenia na być może inne rynki, chociaż dzisiaj to nie jest ten chyba nurt, który będzie przewijał się w Europie. Podsumowując aspekt ukraiński, myślę, że w tym obszarze to strona, mówię to ze swojej perspektywy, pracodawców bardzo mocno zdała egzamin z tego obszaru, gdyż słyszymy z firm o dużych wyzwaniach związanych z potrzebą uzupełnienia tych pracowników z Ukrainy, którzy niestety wyjeżdżają. Tak więc nam ta fala emigrantów ukraińskich bardzo pomogła, nie tylko w uzupełnieniu luk na stronie pracodawców, ale też możliwości planowania dalszych inwestycji. Natomiast czym innym jest tworzone prawo, które mam nadzieję, że będzie odpowiadało dzisiaj potrzebom rynku pracy” - podsumował.
Janusz Kowalski, Wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego i członek Rady Ochrony Pracy, przybliżył działalność Związku Rzemiosła Polskiego, który w Radzie Dialogu Społecznego jest od samego początku i był jednym z współtwórców dialogu społecznego w Polsce.
„Stanowimy specyficzną działalność gospodarczą, gdzie nasze branże i w ogóle rzemiosło, jeżeli chodzi o Europę, jest bardzo dostrzegane i ma pewne możliwości i formy rozwoju. Natomiast rzemiosło, w ogóle organizacja rzemieślnicza jest spychana na margines, liczą się związki zawodowe, duże przedsiębiorstwa, natomiast my jako organizacja mamy coraz większe trudności. Po pierwsze, kształcimy, uczymy młodzież, w tej chwili kształcimy około 80 tysięcy uczniów, prowadzimy szkoły branżowe, gdzie uczymy prawie 30 zawodów. Jesteśmy specyficzną grupą i nas nie można traktować jako przedsiębiorstwo, jak fabrykę czy kopalnię, tylko ci, którzy mają kształcenie dualne. Mamy za małe wsparcie z ministerstwa edukacji na potrzeby rzemiosła. Jeżeli chodzi o finanse, to jesteśmy dofinansowani na ostatnim końcu, co jest w sprzeczności z tym, co się dzieje w Unii Europejskiej, w ogóle na świecie” - mówił.
Zauważył, że w Polsce nie wymaga się kwalifikacji do każdego zawodu, co oznacza, że jednego dnia można być krawcem, a następnego piekarzem. Zniesienie wymagania kwalifikacji sprawiło, że jest coraz mniej chętnych uczących zawodów, także przez to, że ten, który szkoli - mistrz, nie dostaje żadnej rekompensaty finansowej za wyszkolenie pracownika dla potrzeb przedsiębiorców.
„Swego czasu mieliśmy najlepszych spawaczy tlenowych w Europie. Wszyscy bili się o naszych pracowników wykształconych właśnie w formie rzemieślniczej. Ale został zniesiony wymóg kwalifikacji. Jest jeszcze szereg innych czynników, które spychają rzemiosło na margines, a dobrze wiemy, że społeczeństwo wysoko rozwinięte bazuje na usługach. W większości krajów usługi stanowią 60-70 procent działalności. U nas niestety to się coraz bardziej kurczy. Wymogi również reprezentatywności, które coraz bardziej wzrastają, chodzi o ilość, też są niewspółmierne do naszych potrzeb, ponieważ ustawa o rzemiośle definiuje, że rzemieślnikiem jest ten, który zatrudnia do 250 ludzi. Jeżeli mówimy o reprezentatywności, to zgłaszam 250 jako przedsiębiorstwo, ale fabryka, która zatrudnia tysiąc osób, ona zgłasza, że ma tysiąc członków. I tutaj jest zachwiana ta reprezentatywność, ale mam nadzieję, że teraz będziemy na ten temat jeszcze bardziej rozmawiać. Wydaje mi się, że może nam się coś uda zrobić, bo jeżeli zanikną u nas usługi, no to będzie kosztem społeczeństwa” – zakończył.
Bartłomiej Mickiewicz, Zastępca Przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, członek Rady Dialogu Społecznego podsumowując wcześniejsze wypowiedzi, poruszył temat minimalnego wynagrodzenia w Polsce. Jego zdaniem w tej kwestii mamy nie najgorszą sytuację – minimalne wynagrodzenia systematycznie rosły i to w stopniu zadowalającym dla związków zawodowych, a nie zadowalającym dla strony pracodawców, więc tutaj sytuacja jest dosyć dobra. Jego zdaniem ogromnym problemem w Polsce są układy zbiorowe pracy.
„W Polsce z naszych informacji wynika, że układami zbiorowymi pracy jest objętych zaledwie kilkanaście sektorów, a dążymy do sytuacji, gdzie 80 procent w ogóle pracowników powinno być objętych układami zbiorowymi pracy, więc do zrobienia mamy tutaj ogromnie dużo. Jako związek zawodowy «Solidarność» postulujemy w takim pakiecie zmian, które miałyby promować układy zbiorowe pracy, postulujemy zmiany dotyczące na przykład systemu zamówień publicznych, aby w tym systemie zamówień publicznych jednym z punktowanych kryteriów były właśnie układy zbiorowe pracy. Mamy nadzieję, że uda nam się to zrealizować, ale należy to podkreślić, Polska pod względem układów zbiorowych pracy jest w sytuacji bardzo trudnej. Tym bardziej, że w tej chwili mamy do czynienia z taką sytuacją i to też warto podkreślić, że pomimo tego, że istnieje konieczność wdrożenia dyrektywy dotyczącej układów zbiorowych pracy, są przedsiębiorstwa z udziałem Skarbu Państwa, w których te układy zbiorowe pracy są wypowiadane, więc no niestety, ale tutaj ze strony rządowej mamy sytuację taką, gdzie jest jeszcze mniej układów zbiorowych pracy, bo te układy w dużych sektorowych przedsiębiorstwach są przez stronę rządową wypowiadane” - mówił.
Nawiązał też do Ukraińców na rynku pracy, podkreślając, że w kwestii migracji z Ukrainy Polska poradziła sobie wzorowo i Polacy stanęli na wysokości zadania. Chętne do pracy w Polsce osoby z Ukrainy znajdują u nas pracę, a „pracodawcom też to w jakimś zakresie pomogło”. Początkowo wystąpił problem zauważalny przez stronę związkową dotyczący nierównego traktowania pracowników z Ukrainy przez niektóre przedsiębiorstwa, które próbowały w inny sposób ich wynagradzać i traktować, a związkom zależało i zależy, żeby każdy pracownik w Polsce pracował na tych samych warunkach. Obecnie pracownicy ukraińscy wracają na Ukrainę, i to dla nas jest kolejny problem, z którym musimy sobie poradzić. Dodał, że warte podkreślenia jest, że pracownicy ukraińscy mają możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych na zasadach praktycznie takich samych, jak każdy pracownik w Polsce.
„Jeszcze jest jedna kwestia dotycząca łamania konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy w niektórych przypadkach. Od dłuższego czasu widać w Polsce problem z implementacją tych konwencji na różnych poziomach i w różnym zakresie, ale w tej chwili niestety mamy do czynienia w wielu przypadkach z łamaniem konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy. Walczymy o to, aby doprowadzić do tego, by te konwencje nie były łamane, ale niestety z takimi sytuacjami mamy do czynienia, choćby przy zwolnieniach grupowych w bardzo dużej spółce kolejowej w Polsce, gdzie zwalnianych jest ponad cztery tysiące pracowników, są to zwolnienia grupowe i tam naszym zdaniem ewidentnie konwencje Międzynarodowej Organizacji Pracy są łamane. I jeszcze jedna kwestia, którą chciałbym poruszyć czyli realizacja umowy partnerstwa, z którą jako Polska mamy ogromne problemy. Chodzi o terminy i możliwości wydatkowania pieniędzy, dlatego że sprawy organizacyjne, składanie wniosków, realizacja tych wniosków zabierają tyle czasu, że widzimy coraz większe problemy po prostu z terminami i z możliwością wydatkowania tych środków, więc to jest dla nas też ogromny problem, nie w kontekście braku środków, tylko w kontekście właśnie terminowości i zasad wydatkowania tych środków, które są dla nas przeznaczone. Mam nadzieję, że troszkę tutaj sytuację wyjaśniliśmy” - zakończył.
Li Anderson, Przewodniczącą Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL) w Parlamencie Europejskim podziękowała za debatę i za wypowiedzi wcześniejszych prelegentów, które przybliżyły jej sytuację polskiego dialogu społecznego i jego wpływ na sytuację społeczno-gospodarczą. Wyraziła zadowolenie, że w Polsce strona związkowa i strona pracodawców rozumieją i wspólnie pracują na rzecz dialogu społecznego. W swojej wypowiedzi podkreśliła m.in. istotną rolę dialogu społecznego w kontekście planowanych zmian legislacyjnych w zakresie implementacji dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/2041 z dnia 19 października 2022 r. w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej. Zaznaczyła także, że dialog społeczny jest jednym z priorytetów UE, w przyszłym roku zaplanowane są prace nad europejskim paktem na rzecz dialogu społecznego.
Marit Maii, Delegatka Parlamentu Europejskiego S&D/NL, podziękowała za przybliżenie sytuacji i wyzwań stojących przed polskim dialogiem społecznym. Nawiązując do wypowiedzi Piotra Ostrowskiego o dążeniu do osiągnięcia 80 procent objęcia układami zbiorowymi pracy pracowników w Polsce powiedziała, że to dobry cel i ciekawa jest strategii, ale też współpracy z rządem w tym temacie. Mówiąc o brakach pracowników w niektórych sektorach zasugerowała, że może to być powiązane z polskimi pracownikami, którzy pracują w innych krajach, i należałoby na tę sytuację spojrzeć z perspektywy europejskiej i problemu jakim jest „przechodzenie pracy” z jednego do innego kraju. Wspomniała też, że w Niderlandach pracuje sponad 250 tysięcy pracowników z Polski i pytała, jak strona polska mogłaby współpracować, by mieć wpływ na ich warunki pracy. Interesował ją także temat luki płacowej między kobietami i mężczyznami i jakie działania podejmowane są w celu zmniejszenia tej dysproporcji.
Marie Dauchy, Delegatka Parlamentu Europejskiego PfE/FR, w nawiązaniu do rozmów w Brukseli dotyczących europejskiego dialogu społecznego do 2035 roku, pytała jak strona polska widzi przyszły dialog i czy dostrzega w nim jakieś zagrożenia dla strony polskiej.
Nadia Winiarska, Konfederacja Lewiatan, odniosła się do kwestii dotyczącej luki płacowej. „W danych chociażby Eurostatu, które są przywoływane w różnych dyskusjach, Polska wypada całkiem nieźle, jeśli chodzi o lukę płacową między kobietami i mężczyznami, ponieważ jest to luka nieskorygowana i wynosi 4,5 procent. Natomiast jeśli chodzi o lukę skorygowaną, która tak naprawdę odzwierciedla rzeczywiste różnice płac na podobnych stanowiskach dla osób o podobnym doświadczeniu, wykształceniu i o podobnych cechach, to ta luka nawet sięga 20 procent i niestety nie jest w Polsce systematycznie badana na poziomie krajowym. W obliczu konieczności wdrożenia dyrektywy o równości, przejrzystości, wynagrodzeń widzimy taką potrzebę, żeby ten dialog też społeczny zacząć z odpowiednim wyprzedzeniem, ponieważ mimo to, że niektóre kraje już zaczęły podejmować kroki w kierunku wdrożenia tej dyrektywy, to w Polsce niestety jeszcze nie zostały takie kroki odnotowane, więc w tym zakresie kontaktujemy się zarówno z ministrą do spraw równości jak i z ministerstwem pracy. To co podkreślamy to, że warto wprowadzić narzędzia, które pozwalają obliczyć tę lukę płacową z odpowiednim wyprzedzeniem i też staramy się iść w takim kierunku zachęt” - mówiła.
Dodała, że Konfederacja Lewiatan przeprowadza dyskusje ze swoimi członkami-firmami na temat skutecznych rozwiązań, które pozwalają firmie mierzyć lukę płacową. Większe podmioty mierzą obecnie lukę płacową w swoich organizacjach i jest to luka skorygowana. Jak zauważyła, z punktu widzenia aktywizacji zawodowej niedoreprezentowanych na rynku pracy grup społecznych, kwestia sprawiedliwości społecznej, kwestia równości płac odgrywa bardzo duże znaczenie. Patrząc na te niedobory na rynku pracy widoczna jest potrzeba, żeby tworzyć inkluzywne, sprawiedliwe miejsca pracy, i jak mówiła prelegentka dotyczy to nie tylko na przykład aktywizacji zawodowej kobiet, szczególnie po urodzeniu dziecka. Zwróciła uwagę, że w Polsce zauważalny jest problem związany z rezygnacją z pracy po urodzeniu dziecka, zwłaszcza w przypadku kobiet, gdyż w przypadku mężczyzn nie ma żadnych różnic, nawet odwrotnie - ta aktywność zawodowa wśród mężczyzn po urodzeniu dziecka rośnie, natomiast w przypadku kobiet jeśli chodzi o matki dzieci do lat trzech - to występuje duża dysproporcja, ponieważ mniej niż 70 procent matek pracuje, podczas gdy ojcowie to prawie 100 procent z tej grupy dalej kontynuuje prace.
Poinformowała, że został opublikowany raport na temat tak zwanej kary za macierzyństwo i Konfederacja Lewiatan w tym aspekcie widzi potrzebę zainicjowania dyskusji, też oprócz tych dyrektyw, które będą powodowały zwiększenie obowiązków po stronie pracodawców w tym sprawozdawczości. Jej zdaniem warto zwiększyć świadomość na temat istniejących barier, jeśli chodzi o podjęcie pracy wśród określonych grup społecznych i chodzi nie tylko o kobiety, ale też o osoby z niepełnosprawnościami.
Zauważyła, że z jednej strony doświadczamy poważnych trudności z niedoborem pracowników na rynku pracy i aktualnie ponad 90 procent polskich przedsiębiorstw deklaruje, że są problemy związane z pozyskaniem kandydatów o odpowiednich kompetencjach i kwalifikacjach, a z drugiej strony od wielu lat nie udało się zaktywizować niektórych grup na rynku pracy.
Piotr Ostrowski, poruszył kwestie dot. cudzoziemców na rynkach pracy w krajach członkowskich Unii Europejskiej.
„Było pytanie, co możemy zrobić w odniesieniu na przykład do polskich pracowników w Niderlandach. Sądzę, że powinniśmy się skupiać na naszych lokalnych rynkach pracy, czyli w odniesieniu do pracowników cudzoziemskich w Niderlandach to powinno być główne zadanie służb niderlandzkich i też partnerów społecznych w Niderlandach, tak samo w Polsce. Naszym głównym zadaniem jest dążenie do tego, o czym Bartłomiej Mickiewicz wcześniej wspomniał, aby każdy miał równe prawa i był traktowany tak samo na rynku pracy, bez względu na to, jaki ma paszport i skąd jest. Do tego my jako związki zawodowe dążymy. Mówiliśmy tutaj o pracownikach i pracownicach z Ukrainy sądzę, że to zjawisko jest dużo szersze. To znaczy w Polsce mamy w tej chwili pracowników niemalże z całego świata. Niejednokrotnie pracownicy ci nie znają języka polskiego, ale także nie znają języka angielskiego. I to jest poważne wyzwanie zarówno dla partnerów społecznych, ale także dla rządu i jego instytucji. Z dużym zadowoleniem przyjęliśmy taką inicjatywę tworzenia centrów integracji cudzoziemców w Polsce, które miałyby być właśnie zorientowane na wsparcie dla pracowników już w tej chwili z całego świata” - mówił.
Zauważył, że polski rynek pracy staje się miejscem, w którym są pracownicy z całego świata. Zgodził się, że jest to potężne pole do wyzysku, do nadużyć, do łamania prawa i do niezachowywania standardów. I należy o tym pamiętać i podejmować działania, aby temu przeciwdziałać.
Nawiązując do pytana posłanki z Francji, czy widzimy jakieś zagrożenia w dialogu społecznym, odpowiedział, że „widzi zagrożenia wtedy, kiedy nie ma dialogu społecznego”. Dodał, że dialog społeczny jest doskonałym uzupełnieniem parlamentarnego przedstawicielstwa społeczeństwa.
„My jako partnerzy społeczni zwracamy uwagę na nieco inne aspekty i po prostu polityka społeczno-gospodarcza w Polsce, ale też w każdym innym kraju jest po prostu lepsza, kiedy uwzględnia punkt widzenia partnerów społecznych i odbywa się w ramach rzetelnego dialogu społecznego i rzetelnych konsultacji, o których wcześniej wspominaliśmy” – podsumował.
Janusz Kowalski zwrócił uwagę, że obserwując życie polityczno-gospodarcze w Unii Europejskiej, to w przypadku Polski w zasadzie jest dobra współpraca między pracodawcami a związkami zawodowymi. Nie ma takich konfliktów, jak na przykład występują we Francji.
„Chciałem zwrócić uwagę na jedną sprawę, że u nas jeszcze jest to w powijakach, bo jak się patrzy na Francję, czy na Holandię, czy na Niemcy, tam nie ma możliwości, żeby ktokolwiek wykonywał jakąś pracę, nie mając potwierdzonych kwalifikacji. To się wiąże z rozwojem szkolnictwa. W tej chwili, mając 50 szkół na terenie całej Polski, tworząc branżowe centra umiejętności, które może nie są tak dobrze tworzone, dlatego, że u nas jest taka tendencja, że każdy rząd zawsze wie lepiej od praktyków. Każdy minister wie lepiej od tego, co w danej fabryce jest, niż związkowiec, czy robotnik, który tam pracuje, tak samo u nas. Minister edukacji wie lepiej, co potrzeba, jak się uczy zawodu, chociaż sam nie ma żadnego zawodu, bo jest ministrem. Więc rezultat jest taki, że kształcimy bardzo dużo Ukraińców w naszych szkołach, bo to jest podstawa. Ci młodzi ludzie z Ukrainy, jak przyjeżdżają, to co z tego, że skończyli jakąś szkołę, czy ogólniak, jak później nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Dlatego ich przyjmujemy i uczymy ich zawodu. Po dwóch czy trzech latach mają fach w ręku i mogą zasilać albo naszą gospodarkę, albo, jak im to nie będzie odpowiadało, świat mają otwarty.” – mówił.
Dodał, że od trzydziestu lat ministerstwo edukacji za mało uwagi poświecą szkoleniu zawodowemu. Dodatkowo utarło się, że osoba posiadająca wykształcenie zawodowe jest gorzej postrzegana niż osoba, która ukończyła studia – nawet jeśli później musiała się przebranżowić, bo nie mogła znaleźć pracy. A wykwalifikowany pracownik, fachowiec danej branży jest potrzebny w każdej gospodarce.
„Dla nas Rada Dialogu Społecznego jest ważna, bo tutaj się dogadujemy - pracodawcy ze związkami zawodowymi. Tak samo w Wojewódzkich Radach Dialogu Społecznego, które istnieją, też się dogadujemy, tylko niejednokrotnie też nie mogą nic zrobić. Ale u nas jeszcze nie ma tego zwyczaju, żeby jak w innych krajach już wysoko rozwiniętych, unijnych, żeby za byle co strajkować. Raczej tego nie stosujemy, ale może do tego dojść, jak przyjmujemy wszystkie dobra z zachodu, to i te złe rzeczy też możemy przejąć - zakończył.
Bartłomiej Mickiewicz, zastanawiał się nad pytaniem Marie Dauchy, czy w dialogu społecznym widzimy jakieś ryzyko.
„Przewodniczący Piotr Ostrowski dobrze powiedział, też się zastanowiłem i widzę ryzyko, ale takie, że tego dialogu po prostu nie będzie. Uważam, że właśnie z tego względu mamy sytuację w Polsce taką, jaką mamy, bo my w takiej formule dialogu społecznego, spotykając się jako związki zawodowe z pracodawcami, mając w wielu kwestiach inne interesy - pracodawcom na czym innym zależy, związkom oczywiście zależy na czym innym – to udaje się w bardzo wielu kwestiach dojść do porozumienia. Dlatego właśnie w Polsce nie musimy się kłócić ze stroną rządową i z pracodawcami na ulicy, bo mamy Centrum Partnerstwa Społecznego, gdzie ten dialog jest prowadzony, więc to jest taka wartość dodana i oczywiście nie zawsze to wychodzi i zdarzają się sytuacje, że my ze strony związkowej musimy o swoje prawa walczyć na ulicy, ale wielu takich sytuacji daje się uniknąć właśnie ze względu na to, że taką formułę przyjęliśmy i na takiej zasadzie działamy. Więc może to, co Janusz Kowalski powiedział, że wszystkie praktyki przyjmujemy z zachodu, to może proponuję, żeby zachód przyjął nasze praktyki i na pewno to w dialogu społecznym pomoże” – odpowiedział.
Li Anderson, że dialog społeczny jest jednym z priorytetów UE, w przyszłym roku zaplanowane są prace nad europejskim paktem na rzecz dialogu społecznego. Podkreśliła, że ważne jest zaangażowanie na prowadzenie procesu dialogu społecznego na poziomie europejskim, bo to zmusza rządy i ministrów do planu, jak implementować to na poziomie krajowym. Mówiła o istotnej roli dialogu społecznego w kontekście planowanych zmian legislacyjnych w zakresie implementacji dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej. Podkreśliła, że czym większy problem z układami zbiorowymi, tym bardziej strona rządowa powinna się wsłuchiwać w głos partnerów społecznych.
Bartłomiej Mickiewicz powiedział, że cały czas trwają prace nad dialogiem społecznym i nad ustawodawstwem, które będzie ten dialog społeczny regulowało.
„Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie nam się to uda, ale jeżeli chodzi o dialog z rządem w pewnych aspektach są problemy, ze względu na to, że nie ma formalnych założeń, które mówiłyby o tym, że te stanowiska, te decyzje, które tutaj wypracowujemy, strona rządowa musi implementować. Tu nie ma przymusu, tu jest tylko dobrowolność, więc w tej platformie, w której strona rządowa też oczywiście uczestniczy, jesteśmy na zasadach partnerskich, jesteśmy równymi stronami jako strona pracodawców, strona pracowników i strona rządowa, rozwiązania wypracowywane tutaj, nie muszą być implementowane w ustawodawstwie. Może należałoby się zastanowić nad tym i takie prace prowadzimy, żeby w jakiś sposób wzmocnić ten dialog społeczny na takiej zasadzie, aby pewne rozwiązania, które tutaj wypracowujemy, były konieczne do zaimplementowania przez rząd, bo tu jest problem” - przekazał.
Jego zdaniem kolejnym problemem, który nie dotyczy Rady Dialogu Społecznego, ale ogólnej formuły, to jest sytuacja opiniowania, ogólnie opiniowania prawodawstwa i opiniowania aktów prawnych. Bardzo często akty prawne, które dotyczą pracowników i które zgodnie z polskimi przepisami trafiają do central związkowych do zaopiniowania, mają bardzo krótkie terminy na zaopiniowanie. Powoduje to zachwianie dialogu. Podkreślił, że o ile w większości przypadków strona związkowa ze stroną pracodawców rozwiązania wypracowuje i tego się trzyma, to strona rządowa pomimo wypracowywania rozwiązań niekoniecznie dotrzymuje słowa w kontekście legislacji.
Piotr Ostrowski zauważył, że problem z dialogiem społecznym nie jest czymś nowym, ale ciągnie się od wielu lat bez względu na to, jaki rząd nie byłby w Polsce.
„Mam takie przekonanie, że są ludzie, którzy w ten dialog społeczny wierzą i uważają, że on jest ważny i istotny i są ludzie także w rządzie, którzy uważają, że ten dialog społeczny im jest do niczego niepotrzebny. I tu tkwi moim zdaniem największy problem. Jak to zmienić? Nie wiem. Nie wiem, jak przekonać tych, którzy nie wierzą w dialog społeczny, żeby on był dla nich istotny i był dla nich ważny. My ten dialog społeczny rozumiemy. Są w rządzie osoby, które w ten dialog społeczny wierzą. Osobiście uważam, że obecny minister rodziny pracy i polityki społecznej w ten dialog społeczny wierzy. Natomiast obawiam się, że w rządzie jest wiele osób, które uważają, że nie ma potrzeby prowadzenia dialogu, że rząd sam świetnie realizuje politykę społeczno-gospodarczą i nie potrzebuje ani organizacji pracodawców, ani związków zawodowych do wsparcia tej polityki społeczno-gospodarczej. I tu moim zdaniem tkwi główny problem” – wskazał.
Dodał, że ogólnie w Polsce mamy dobrą legislację i dobre przepisy, natomiast problem tkwi w niektórych przedstawicielach rządu.
„Mamy tu zdjęcie Andrzeja Bączkowskiego, ministra pracy z początku lat dziewięćdziesiątych, który właśnie był takim symbolem przekonania do tego, że dialog społeczny jest ważny i konieczny, że nie da się prowadzić polityki bez dialogu społecznego. Obawiam się, że wielu rządzących ma takie przekonanie, że da się tę politykę bez dialogu społecznego prowadzić. I tu jest główny problem” – zwrócił uwagę.
Magdalena Gryciuk, NSZZ „Solidarność”, komentując wypowiedź Piotra Ostrowskiego stwierdziła, że jest problem, jeżeli chodzi o edukację strony rządowej, ale też ze względu na dużą fluktuację kadr, która tam występuje. Odniosła się także do wypowiedzi Bartłomieja Mickiewicza dot. terminu opiniowania aktów prawnych.
„Pracuję w dziale eksperckim Komisji Krajowej „Solidarność”, gdzie bezpośrednio mamy styczność z opiniowaniem projektów aktów prawnych. Jako Komisja Krajowa co roku tworzymy taką białą księgę, gdzie gromadzimy dane dotyczące konsultacji projektów aktów prawnych. Jeżeli chodzi o twarde dane, to mamy 71 procent przypadków, gdy termin na wyrażenie opinii został określony poniżej 30 dni. Czyli czasem to jest dla nas duże wyzwanie, kiedy mamy wskazane w ustawie o Radzie Dialogu Społecznego, że mamy 30 dni na konsultacje. Czasem to jest poniżej 21 dni, a czasem jest to niżej. Ale generalnie co do zasady ustawa o RDS wskazuje na pewne terminy. Gorzej jest, jeżeli chodzi o dokumenty z poziomu europejskiego. Chodzi o to, że w ustawie o związkach zawodowych jest wskazane, że organizacja związkowa reprezentowana w Radzie Dialogu Społecznego ma prawo opiniowania dokumentów konsultacyjnych Unii Europejskiej, w szczególności białych ksiąg, zielonych ksiąg, komunikatów oraz projektów aktów prawnych Unii Europejskiej w zakresie spraw objętych zdaniami związków zawodowych. Ale problem jest taki, że nie ma tutaj żadnego terminu. Więc jeżeli otrzymujemy z poziomu europejskiego ważny komunikat, oczywiście traktujemy go priorytetowo, ale czasem mamy jeden dzień. Jeden dzień na zaopiniowanie. Przychodzi w piątek, a już na przykład na poniedziałek strona rządowa oczekuje, że otrzyma informację. Więc tutaj to jest też dla nas duże wyzwanie” – wyjaśniła.
Li Anderson podziękowała za owocne i bardzo pouczające spotkanie. Doceniła zaprezentowane umiejętności do współpracy na rzecz dialogu społecznego strony związkowej i pracodawców.
Iwona Zakrzewska, dyrektor Biura Rady Dialogu Społecznego oraz CPS „Dialog”, podziękowała zebranym za udział w spotkaniu i wizytę w Domu Dialogu, jak zaczęto mówić o Centrum Dialogu Społecznego „Dialog” im. Andrzeja Bączkowskiego.
„Chciałam Państwu powiedzieć, że jesteście w historycznym miejscu, Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”. Rzeczywiście przewodniczący Piotr Ostrowski wspomniał o patronie tego miejsca, Andrzeju Bączkowskim, ówczesnym z lat 90. ministrze pracy, który prowadził dialog od początku lat 90. jeszcze z ówczesnym ministrem Jackiem Kuroniem, a później z kolejnymi ministrami. To miejsce powstało dzięki Andrzejowi Bączkowskiemu w grudniu 1994 roku, więc już za chwilę mamy 30 lat. Tu odbywały się mediacje, negocjacje i nie tylko pomiędzy stroną rządową, partnerami społecznymi, czyli pracodawcami i stroną pracowników. Tutaj jak się sięgnie historii i lat poprzednich, odbywały się mediacje wszelkich stolików, podstolików osób niepełnosprawnych, nauczycieli. Oczywiście oni wszyscy są w tym dialogu i byli w tym dialogu, bo to są ludzie z branżowych i trójstronnych komisji poprzednich, a dzisiaj branżowych wyjętych spod Rady Dialogu Społecznego. Tu odbywały się i nadal odbywają się oczywiście spotkania rolników w razie jakichkolwiek problemów. Strona rządowa wie, że może zaprosić do tego miejsca, w którym jak widać duch dialogu i ludzi, którzy potrzebowali takiego miejsca nadal jest i mam nadzieję, że jeszcze wiele lat będzie” – mówiła.
Dodała, że sale w których prowadzone są obrady noszą imiona wielu ówczesnych i potomnych tego dialogu. Podziękowała za przybycie i zobaczenie miejsca, w którym prowadzone są mediacje, negocjacje, a także prywatne i zawodowe spotkania uczestników dialogu społecznego.
Bartłomiej Mickiewicz wyraził nadzieję, że informacje, które zostały przekazane podczas spotkania posłużą do oceny polskiego dialogu społecznego, który odbywa się, jak każdy dialog z problemami.
„Taki dialog nie może się odbywać bez problemów. Te problemy są bo są potrzebne po to, żeby je rozwiązywać. Na pewno będziemy dążyli do tego, żeby dialog społeczny był i żeby był jeszcze lepszy niż jest w tej chwili. Bo każdy dialog ma to do siebie, że są pewne problemy na różnych etapach, ale staramy się je rozwiązywać. Także serdecznie dziękuję za wizytę. Bardzo jesteśmy dumni, że mogliśmy tutaj w tym budynku i na tym forum Państwa gościć. Życzymy owocnych obrad i przyjemnego pobytu w naszym kraju. Dziękujemy bardzo” - zakończył.